Winogrona i rodzynki.

Dzisiaj chcę poruszyć kontrowersyjny temat, a mianowicie – jak to jest z tymi rodzynkami? Czy rodzynki są naprawdę szkodliwe dla naszych
pupili, czy to kolejna plotka krążąca po Internecie?

Przyznam szczerze, że wszystkie moje psy dostawały rodzynki jako smakołyki, moi znajomi też podają je swoim psom i wszystkie one mają się
dobrze i nie chorują. Wszystkie psy karmione były i są domowym gotowanym i surowym jedzeniem.

Niedawno otrzymałam e-mail na temat podawania psom rodzynków, od hodowcy, weterynarza ze Szwecji Tiny T. Chcę się  z Tobą podzielić tą wiadomością. Dr Tina  regularnie od wielu lat podaje swojemu psu rodzynki, podobnie jak wiele tysięcy innych opiekunów. Po zjedzeniu rodzynek  jej pies nigdy nie  wykazywał objawów zatrucia czy choroby, więc dr Tina zaczęła podejrzewać, że informacja o szkodliwości winogron i rodzynek nie może być prawdą.

Dr T. rozpoczęła więc badania i dowiedziała się, o czym z pewnością nie wielu z Was wie – że jest bardzo mało udokumentowanych przypadków, gdzie psy były chore i umierające po zjedzeniu winogron lub rodzynków oraz, że substancje znalezione w tych owocach nie powodują bezpośredniej przyczyny śmierci lub choroby psów. W toku dalszych badań dr T. odkryła że, za zatrucie i choroby psów po zjedzeniu świeżych i suszonych owoców może być odpowiedzialny  fluorek.

W toku dalszych badań, stwierdziła również, że: 1) fluorek jest przyczyną pojawiania się problemów z nerkami i 2)  handlowy pokarm dla psów zawiera o wiele więcej fluoru niż powinien.

W winogronach występuje wysoki poziom fluoru z powodu oprysku pestycydami zawierającymi w swoim składzie fluorek, który jest również dozwolony do stosowania na ekologicznych winogronach.

Oto fragment artykułu na temat fluoru znajdującego się w winogronach pochodzący z NaturalNews.com: ” Reakcje chemiczne zachodzące z udziałem fluoru są trwałe i nie ulegają biodegradacji, często gromadzą się w glebie, gdzie rośliny wychwytują go do swoich korzeni, łodyg, liści, a nawet do owoców. To zjawisko wyraźnie zaobserwowano w winogronach, gdzie często poziom dopuszczalnej ilości fluorków jest znacznie wyższy. Wiele win domowych w Ameryce, ma tak wysoki poziom fluoru, że nie mogą one być eksportowane do Europy i innych kontynentów, gdzie dopuszcza się tylko niewielki poziom fluorku „Jeśli więc te chemikalia są najbardziej skoncentrowane w winie, oznaczałoby to, że ich znaczne ilości  powinny znajdować się w rodzynkach niż w winogronach. To by znaczyło również, że rodzynki powinny znacznie częściej powodować problem zdrowotny u zwierzaków niż winogrona

Zazwyczaj choroba nerek oraz zatrucie rodzynkami i winogronami występuje u psów karmionych sztuczną karmą z tego względu, że karmy zawierają w swoim składzie fluor, którego duże ilości kumulują się w nerkach. Nerki odpowiedzialne są za jego wydalanie. Zjedzenie przez psa, obciążonego nadmiarem fluoru pochodzącego z suchych karm, większej ilości rodzynków czy winogron to „przeważenie szali”.  To również wyjaśnia, dlaczego u psów karmionych surowym bądź gotowanym jedzeniem, problem zatrucia czy choroby nie występuje.

Istnieje wiele potencjalnych przyczyn niewydolności nerek u psów. Zamiast wydawania  przedwczesnych i nieuzasadnionych ostrzeżeń,  wypadałoby
aby naukowcy wykonali szczegółowe badania, a weterynarze i opiekunowie nie zakładali na ślepo, że ​​winogrona i rodzynki stanowią zagrożenie życia dla psów.

Wniosek – jeśli karmisz swojego psa wysoko przetworzoną karmą, nie podawaj mu ani rodzynek, ani winogron, bo mogą one spowodować u niego poważne dolegliwości. Ale na pewno nie same z siebie. Jeśli Twój pies karmiony jest naturalnym, domowym jedzeniem, staraj się też nie podawać mu tych owoców. Po co świadomie obciążać organizm psa toksynami. No chyba, że pochodzą one z Twojego ogrodu. Ale jeśli Twój pies zje kilka owoców, nie rób z tego powodu tragedii. Zapewniam Cię, że nic mu się nie stanie.

Życzę Tobie i Twojemu psu dużo zdrowia.

 

 

5 thoughts on “Winogrona i rodzynki.”

  1. Dziękuję bardzo:) Odkąd pamiętam moje psy zjadały rodzynki i jakoś żaden z nich NIGDY nie chorował ani nie umarł. Podawałam tez uduszoną cebulkę(oczywiście nie w olbrzymich ilościach, bo co a dużo …) z mięskiem dla smaku i jakoś nic się złego nie działo. Ale nie mogę o takich sprawach pisać, kiedy weterynarze i zagorzali zwolennicy karm przemysłowych zarzucają mi brak wiedzy i kompetencji;/ Chciałabym aby każdy opiekun przekonał się, czy to co piszę jest prawdą 🙂 Ale trzeba zacząć od zmiany sposobu myślenia, a z tym bywa problem, niestety. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz