Co u nas słychać?

A zaczęło się tak niewinnie…

Ponieważ przez kilka lat nie szczepiłam suni ze względu na jej stan zdrowia – chorych psów się nie szczepi – zaszła w końcu okoliczność (wspólny wyjazd), że musiałam podać Daszy szczepionkę. Z ciężkim sercem udałam się do lecznicy. Było to 14 czerwca. Pani doktor chciała od razu zaszczepić sunię na wszystkie choroby – kategorycznie odmówiłam. Przypomniałam jej, że po pierwszym jej zaszczepieniu uaktywniła się atopia. Więc nie zezwalam na jakiekolwiek dodatkowe eksperymenty.

Przez dwa tygodnie nic się nie działo. No może tak niezupełnie. Dasza częściej drapała się po brodzie. Myślałam, że to może grzybica ale z brodą nic szczególnego się nie działo. W międzyczasie sunię dopadł krwiopijca – kleszcz. Usunęłam go, nie był aż tak mocno opity.

Dwa tygodnie temu, w nocy Daszeńka źle się poczuła. Przełykała ślinę, widać było, że coś z nią się dzieje. Rano wyszłyśmy na dwór, załatwiła swoje potrzeby, wróciłyśmy do domu, zabrałam się za przygotowanie dla niej porannego posiłku. Dasza nie przyszła do kuchni. Trochę się zaniepokoiłam. Brak apetytu to coś nienormalnego u mojego psa od kilku miesięcy. Zawołałam ją… nic. Patrzę, a moja psinka leży sobie spokojnie w pokoju i nie wykazuje zainteresowania jedzeniem.

Przypomniał mi się krwiopijca. Pomyślałam – Boże proszę tylko nie to, tylko nie babeszjoza…
Długo się nie zastanawiając  popędziłam do lecznicy, bo lepiej dmuchać na zimne i lepiej zadziałać wcześniej niż później, i narażać psa na zatruwające  jego organizm leczenie.

Weterynarz przeprowadziła szczegółowy wywiad i stwierdziła, że to może być infekcja gardła. Wróciłyśmy do domu i od tego momentu stan zdrowia suni zaczął się pogarszać. Daszeńka zaczęła się coraz częściej drapać. Jaj stan był taki jak kilka lat temu. Jej alergia  zaczęła powracać. Sunia była nerwowa, zaczęła się drapać po ciele, po uszach, które zaczęły robić się czerwone, mało tego na jednym z nich pojawił się duży, bolesny strup, nie wypróżniała się prawidłowo. Jej kupy były duże, pokryte śluzem, żółte. Takie jak dawniej.

Analizowałam jej żywienie – niczego nie zmieniłam w jej diecie, wykluczona została babeszjoza, co w takim razie dzieje się z moim psem?

I wtedy padło na szczepionkę…Nie chciałam korzystać z usług weterynarzy konwencjonalnych w mojej miejscowości. Bo cóż oni mogliby mi zaproponować? Sterydy? Suchą karmę dla alergików?   Zadzwoniłam do naszego weterynarza Jacka, w sobotę w ubiegłym tygodniu, przedstawiłam sprawę. Doktor Jacek zalecił dwa homeopatyczne leki. Pobiegłam do apteki, kupiłam te dwa środki, zaczęłam podawać je zgodnie z zaleceniem, co dwie godziny. I z każdą godziną było widać, jak te maleńkie, cudowne kuleczki pomagają odzyskać zdrowie mojej Daszeńce. Po kilku godzinach sunia przestała się drapać po ciele, drapała tylko brodę. To było wieczorem, w sobotę. Kulki podawałam jej do późnych godzin wieczornych. W niedzielę uszy zrobiły się blade. Pozostały tylko na nich zarysowania  po drapaniu. Strupek jeszcze się goi, ale przestały się pojawiać nowe. Dzisiaj – poniedziałek – uszy piękne, lekko jeszcze porysowane, sunia drapie się po brodzie sporadycznie, wypróżnianie wzorowe.

Homeopaty będę jeszcze podawać kilka dni.

I znowu nasz Jacek – weterynarz okazał się niezwykle pomocny. Dziękujemy Doktorze.

Dzisiaj Dasza otrzymała nowy preparat wspomagający jej organizm. To sok z mangostanu.

Dzielnie asystowała mi przy otwieraniu paczki.

A poniżej ze swoim prezentem…

Oczywiście Dasza ma nową fryzurę. Ostrzygłam ja króciutko, są takie upały, że szkoda mi się zrobiło psinki…

Przy okazji zobacz, jakie Dasza ma piękne uszy – oczywiście jeszcze przed chorobą. Wyobraź sobie, że nigdy bez potrzeby nie używałam żadnych preparatów do ich mycia. Nawet wtedy, kiedy Dasza miała z nimi problem. Zdrowy (nie mogę tak napisać o Daszy, zamienię więc to słowo na zadbany) pies, właściwie odżywiany nie potrzebuje żadnych „do usznych” wlewów, czyszczeń. Uszy same się czyszczą, pisałam o tym w artykule o chorobach uszu i ich leczeniu naturalnym.

Tutaj widać trochę  woskowiny. Usuwam ją delikatnie gazą.

Nie chciałabym żeby moja Dasza już chorowała. Robię dla niej wszystko aby była szczęśliwa ze mną.

Ostatnie dni to straszne przeżycie dla mnie. To ogromny stres. Sunia czuje moje napięcia. Wieczorem tuli się do mnie, długo ją wtedy masuję i relaksuję. Mam nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą.

A przed nami kolejne listopadowe badanie krwi i kontrola jej jednej z chorób HUU.

Dziękuję.

9 thoughts on “Co u nas słychać?”

  1. No cóż, najbardziej przykra wypowiedź jaką do tej pory uzyskałam, pochodziła od pani, która posiada psa tej rasy i która na wieść o tym, że pojawiła się kolejna choroba genetyczna czarnych terierów napisała na forum – O matko to te ctr-y to chodzące bomby zegarowe… jak nie jedno to drugie … 😮 a ta choroba to co to za ustrojstwo? o to napewno suka Pani Bogusi bedzie to miala…hihi

    Czego więc można spodziewać się po hodowcach. Taki komentarz godzi w dobre imię nawet tych hodowców, którzy starają się zrobić coś dla tej rasy.

  2. Witam serdecznie. Mam pytanie, co mam zrobić jeśli nie chcę szczepić swoich spów na wściekliznę, która jest obowiązkowa? 🙁 Mieszkam w Poznaniu, gdzie niestety, straż miejska zamiast pracować, udaje, że pracuje i ściga właścicieli psów sprawdzając między innymi czipy i szczepienia.
    Pozdrawiam,
    Wisława

  3. Weterynarz, który jest świadomy zagrożeń jakie niosą szczepionki zwolni chorego psa od tego obowiązku do czasu jego wyleczenia. W Polsce weterynarze albo nie mają jeszcze tej świadomości albo boją się podjąć odpowiedzialność za zwolnienie psa od podawania szczepionek. A swoją drogą to straszne żeby straż miejska kontrolowała, czy pies posiada czip. Wiadomo za czipowanie ktoś bierze duże pieniądze. A czy ktoś zastanowił się, jakie będą w przyszłości skutki takiego czipowania na organizm psa? Szkoda, że psy nie potrafią mówić i tak bezgranicznie ufają swoim opiekunom.

Dodaj komentarz