Co u nas słychać?

Mija już miesiąc naszego uczestnictwa w „zdalnym” kursie zdrowego odżywiania psów.

Cóż mogę powiedzieć?

REWELACJA !!!

Początki wcale nie były takie trudne, jak się wydawało.

Tak jak wcześniej pisałam, kupiłam zalecane naturalne dodatki żywieniowe. Były to – przyjazne bakterie z rodzaju Bifido- i Acidophilus

oraz kompleks witamin i minerałów i aminokwasów:

Państwo Dietetycy Cindy i Rick wprowadzili na początek niewielką korektę diety ponieważ stwierdzili, że dotychczasowe karmienie Daszy ryżem, warzywami i mięsem zbliżone było do komercyjnego żywienia. Poprosili o zastąpienie gotowanych warzyw – surowymi, tylko 2 rodzajami. I tak powoli, dzień po dniu przyzwyczajałyśmy się do nowego sposobu odżywiania.

Po dwóch tygodniach zwiększyłam rodzaj warzyw, ryż zastąpiłam gotowanymi batatami – można także podawać gotowane ziemniaki. Bataty mają więcej witamin i minerałów. A najdziwniejsze było zastosowanie tzw. diety rozdzielnej. Sadziłam, że Dasza tego nie zaakceptuje. Oooo, jakież było moje zdziwienie, kiedy same warzywa znikały z miski w parę chwil, a sunia odwracała uśmiechniętego pysiaka i chciała jeszcze.

Zaczęłam podawać małe ilości przyjaznej flory bakteryjnej. Dlaczego małe ilości? Wszystkie te suplementy oparte są na bazie wodorostów i Cindy obawiała się, że po podaniu ich w zwiększonych dawkach, Dasza może poczuć się niezbyt komfortowo.

Po zaakceptowaniu przyjaznych bakterii, przyszła pora na enzymy. Podawałam je też w niewielkich ilościach.

Do nowej diety zalecono nam również podawanie ekologicznego imbiru i kurkumy.

Zaczęłam podawać, zgodnie z zaleceniem, niewielkie ilości tych niesamowitych środków. Organizm Daszy wspaniałe je przyjął. Mięso podawałam gotowane.

Cały czas, nasze poczynania kontrolowali i dokonywali korekty dietetycy, podczas prawie codziennej korespondencji.

Aby organizm czy to ludzki, czy to zwierzęcy był zdrowy i silny przychodzi czas na jego gruntowne oczyszczenie. I taka chwila nastała.
Zaczęła się parę dni temu. Nastąpiło załamanie. Dasza dostała biegunki.
Strasznej. Na drugi dzień leciało z niej i z przodu i z tyłu. Wiem, że taka reakcja jest normalna. Miałam już wielokrotnie do czynienia z takimi przypadkami. Ale najgorzej znieść kiedy to Twój pies cierpi.

Cierpi ale pozornie. Wydaje się, że to koszmar. Oczywiście natychmiastowy kontakt. Odzew – spokojnie. Poczytaj artykuły o oczyszczaniu, wiele razy. Ja – czytałam, czytałam ale moja Niusia cierpi. Oni – czy na pewno? Czy pogorszyło się jej samopoczucie? Jak się zachowuje? Ja – no, oprócz wymiotów i rozwolnienia – bardzo dobrze. Oni – wytrzymaj jeszcze ze trzy dni. Zacznij wprowadzać do diety surowe mięso. Ja – jak to, przecież ona ma rozstrój żołądka. Oni – czy na pewno? Zacznij karmić psa 2 razy dziennie. Tak zrobiłam, z duszą na ramieniu.

No dobrze, jak tu wytrzymać? Ale po 3 dniach nastąpiło cudowne ozdrowienie. Rano kupka wyszła rewelacyjna. Zero wymiotów. Tak więc organizm Daszy został oczyszczony na poziomie komórkowym. Bardzo się cieszę.

A teraz opiszę, jakie zmiany zaszły w wyglądzie i zdrowiu mojej suni. Przede wszystkim sierść błyszczy, zrobiła się taka mięsista, gruba. Kiedyś była też niby błyszcząca ale taka cienka, rozczochrana. Wyciszyła się. Z tego bardzo się cieszę. To duży pies i kiedy np. Niusia zobaczyła kota albo na spacerze w lesie wyczuła sarny, to ja w powietrzu za nia leciałam. Zdarzało się nawet, że szczekała na ptaki na słupie. Teraz to zupełnie inny pies. Słodziak. Rick, stwierdził, że jeśli organizm i mózg jest niedożywiony (Sunia jest chorym psem – wiesz o tym, jeśli czytałeś naszą historię) wtedy może być agresywny.

Co jeszcze? Najwspanialsze jest to, że Dasza zjada te produkty żywnościowe, na które jeszcze ze 3 miesiące temu reagowała czerwienieniem uszu. Super. Surowe mięso – indyk też nie powoduje sensacji żołądkowych.

Na koniec zostawiłam najciekawsze.

Na tylnej łapce Daszy w ubiegłym roku pojawił się maleńki guzek, który w tym roku osiągnął rozmiar fasoli. Taki sam pojawił się po drugiej stronie ciała. Guzki nie były lite. Ponieważ nie jestem taka wyrywna z pobieraniem wycinków do biopsji pozostawiłam sprawę samej sobie. Weterynarz oczywiście oglądał je i stwierdził, że mogą to być kaszaki. Jak będą się powiększać to usunie je.

Podczas dzisiejszego porannego miziania przejechałam dłonią po udzie suni. Guzka nie ma. Przejechałam jeszcze raz. Guzka nie ma. Zniknął. Tak samo jak ten po drugiej stronie. Kaszaki z reguły są usuwane operacyjnie. Nie wiem, czy to kaszak, czy coś innego. Guzki zniknęły.
Bardzo się cieszę.

Zrobiłam też Daszy badanie kropli krwi pod mikroskopem. Oto zdjęcie:

Krew jeszcze jest trochę zanieczyszczona ale organizm nie jest zakwaszony. Erytrocyty pływają sobie swobodnie w polu widzenia. Aby wszelkie zanieczyszczenia znikły potrzeba trochę czasu.

W październiku, listopadzie miałam iść z Daszą do lecznicy na pobranie krwi i wykonanie niezbędnych badań. Poczekam z tym do stycznia lub lutego. Oczywiście jak zwykle powiadomię Cię o wynikach.

Życzę Tobie i Twojemu psu dużo zdrowia.

6 thoughts on “Co u nas słychać?”

  1. To miłe. Tak się składa, że kiedy potrzebuję pomocy, zawsze znajdują się ludzie, którzy mnie wspierają, doradzają, chętnie dzielą się swoja wiedzą. To też efekt uczestniczenia w wielu kursach, warsztatach, a także przeczytanych książek. Lubię się uczyc i lubię dzielic się swoją wiedzą z innymi ludźmi. Bo może jest gdzieś ktoś taki jak ja, kto właśnie jej potrzebuje.

    Z chęcią przeczytam – jutro. Jestem śpiochem. Jeszcze tylko mały spacerek i idziemy spac. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz