Co u nas słychać?

Piątek – dla mnie to dzień wolny od pracy. Mogę wtedy poświęcić całą swoją uwagę moim psim i ludzkim „internetowym” pacjentom doradzając im w potrzebie. I nie chwaląc się, tych pacjentów z dnia na dzień przybywa.

Ale dzisiaj też jest dzień dla mnie niezwykle stresujący – badanie kontrolne krwi mojej suni chorej na hyperuricosurię (HUU) i jeszcze innych.

Odwlekałam tę chwilę – obiecałam, że badanie zrobię w styczniu, ale wymówką były silne mrozy, a to coś jeszcze i jeszcze. Zawsze znajdowałam jakiś powód.

Śnieg zniknął, mróz też więc dzisiaj wybrałam się z suńką do lecznicy. Wyjechałyśmy wcześniej, na parę minut przed jej otwarciem, żeby potem nie czekać w kolejce i stresować się. Bardziej chyba ja, niż moja Niuśka.

Muszę przyznać, że Daszeńka bardzo dzielnie zniosła pobranie krwi. Siedziała na kolanach u Pani Pomocnicy Weterynaryjnej i… były buziaczki i mizianki. Byłam zaskoczona i zazdrosna. Bo do tej pory nie zawsze się tak pokojowo obywało. Oj nie. Czasem trzeba było psiaka lekko premedykować.

W tej chwili, kiedy pisze ten artykuł, krew jest poddawana obróbce. Najgorsze to oczekiwanie. Jestem na 98% pewna, że wyniki okażą się dobre. Te 2% – to, ech! Lepiej nie myśleć.

Obiecałam sobie, że jak wszystko, czyli 100% będzie dobrze, to z tej okazji ogłoszę super konkurs – rozdanie. Jeśli nie, to nadwyżka finansowa zostanie przeznaczona na terapię holistyczną suńki.

Czekam.

Minęły trzy godziny.

Telefon.

Dzwoni Pani Doktor.

Odbieram go drżącymi dłońmi. Jeśli teraz wynik wyjdzie zły, to nie wiem już, co będę podawać Daszce do jedzenia.

Wyniki są super!!!!!!!!!

Nareszcie!!!! Łzy zakręciły się w oku z radości!!!

Poprzednie wyniki nie były najgorsze. Martwił mnie jedynie niski poziom cukru we krwi. I te raz prawidłowe, raz luźne kupki mojej suni. A teraz ….

Niech żyje medycyna holistyczna i jej metody terapeutyczne!

Przypomnę może, że medycyna holistyczna stawia w dużej mierze na profilaktykę.

To wielka radość dla mnie. Niestety część opiekunów, zmagających się z dolegliwościami u swoich psów, nie ma dzisiaj powodów do radości. Nie doceniają oni albo nikt ich nie poinformował o profilaktyce zdrowia u swoich pupili. Większość z nich zaczyna interesować się zdrowiem psa, gdy pojawią się u niego dolegliwości, a nie wtedy gdy należy zapobiegać przyszłym schorzeniom. A przecież profilaktyka nie jest trudna. Wystarczy choćby zmienić sposób odżywiania swojego psa.

Recepta na zdrowie jest bardzo prosta, tak prosta, że większość opiekunów psów, kiedy o tym mówię lub piszę, nie wierzy w to. Przeceniają oni za to wpływ leków i innych metod medycyny akademickiej, które wpływają na stan zdrowia zaledwie w 5 – 10 procentach. Czynnikami warunkującymi zdrowie Pana i Jego psa są – właściwa, nieskażona chemią dieta, świeże powietrze, czysta woda, słońce, aktywność fizyczna, odpoczynek i sen oraz wzajemna miłość.

Wiele osób uważa, że może swój organizm i organizm swojego psa zepchnąć na skraj przepaści, a następnie za pomocą cudownej pigułki, zastrzykiem, operacją czy ziołami przywrócić zdrowie.

To niestety tak nie działa.

Trzeba zrobić wszystko, aby zachować zdrowie lub je odzyskać!

Jest to naprawdę możliwe. Droga do zdrowia i utrzymania go to praca nie mniej ważna niż jakakolwiek inna. Należy zrozumieć, że zdrowia nie da się kupić, tylko trzeba na nie zapracować!

Pracowałam z moją Daszeńką z całych swoich i jej sił. Teraz zbieramy plony.

Dziękuję wszystkim tym, którzy wspierali mnie w ciężkich chwilach. Bez ciepłych, pełnych otuchy słów trudno byłoby walczyć o mojego najukochańszego psa. Mojego psiego przyjaciela. Moje Słonko. Bywały momenty, kiedy myślałam o tym aby się poddać. Patrzyłam na to moje czarne nieszczęście i ryczałam z bezsilności. Nie godziłam się na najłatwiejszy sposób leczenia jaki mi proponowano. Głęboko w podświadomości czułam, że są inne metody, które pomogą mi zapobiec i utrzymać w ryzach choroby genetyczne mojej Daszeńki.

I tak się stało.

Bardzo pomocny dla nas okazał się także kurs zdrowego odżywiania chorych psów prowadzony przez amerykańskich dietetyków Ricka i Cindy S.. To był według mnie strzał w dziesiątkę. To oni prowadzili mnie za rękę, krok po kroku, po wszystkich zawiłościach dietetycznych. To oni przekonali mnie, że najlepszą i najzdrowszą dietą dla mojej suni jest BARF oraz wspomaganie suplementami. Bardzo im za to dzisiaj dziękuję.

Dziękuję również opiekunom psów, którzy zaufali mi i powierzyli mi swoje psiaki. Będę starała się wszystkim im pomóc. Ale ta pomoc będzie polegała na ścisłym przestrzeganiu moich zaleceń. Tylko wtedy moje działania okażą się owocne.

Jeśli Twój pies cierpi z powodu choroby spowodowanej niewłaściwym odżywianiem, napisz do mnie, pomogę Ci. Moje porady i konsultacje są bezpłatne. Płacisz jedynie za produkty, które Ci polecę.

Na początku artykułu obiecałam konkurs – rozdanie. Oczywiście ogłoszę go w niedzielę. Zapraszam już teraz wszystkich opiekunów psów do wzięcia w nim udziału.

Żeby nie być gołosłowną dołączam wyniki mojej Daszeńki.

Dziękuję z całego serca. Dzisiejszy dzień bardzo mnie wzmocnił.

Pisząc ten artykuł, chcę pokazać, że można żyć z psem obciążonym chorobami genetycznymi. Wymaga to jednak systematycznej kontroli (badanie krwi, sprawdzanie wagi, reagowanie na niepokojące się zachowanie psa np. drapanie się, gryzienie łap, biegunka) i podejmowanie odpowiednich działań. To, co u zdrowego psa przechodzi „samo”, u chorego na pewno samo „nie przejdzie”. Z osobistych doświadczeń wynika, iż kluczowym czynnikiem w moim przypadku jest dieta, która pozwala na ustabilizowanie kondycji psa. Wszystko to jednak nie zastąpi satysfakcji z posiadania zdrowego, radosnego psa. Tak więc jestem zdeklarowaną przeciwniczką komercyjnego kojarzenia chorych psów, skutkującym degradacją rasy.

Dodaj komentarz