Dzisiaj krótko podzielę się moimi refleksjami dotyczącymi surowej i gotowanej diety dla psów; często słyszę m.in na Facebooku , że jestem wrogiem surowizny bo czasem podaję przepisy na gotowane jedzenie i chcę tu wyraźnie napisać: nic bardziej błędnego.
Cała rzecz wydaje się polegać na nieporozumieniu.
Spróbuję je zatem rozwiać.
Chciałabym kiedyś szerzej wypowiedzieć się na temat właściwego stosowania diety opartej na składnikach surowych jako narzędzia służącego uzdrawianiu i jako świetnej opcji karmienia psów.
Ale tu i teraz, mam nadzieję podać jasne stanowisko odnośnie tego tematu oraz wyprostować kilka błędnych przekonań, z którymi często się spotykam.
Zacznę od jasnego przekazu: absolutnie nie jestem przeciwnikiem diety opartej na surowych produktach w odniesieniu do psów. Stosuję ją w swojej pracy, choć nie tak często jak tej opartej o produkty gotowane.
Powoduje mną oczywiście wzgląd na indywidualnego psiego pacjenta. Tak więc stosuję dietę gotowaną z powodów terapeutycznych, albo według preferencji opiekuna lub zaleceń weterynarza opiekującego się zwierzęciem. Wielu ludzi jednakże jest głęboko przekonanych o wyższości diety surowej.
Ale tak to nie działa.
Stosuję dietę surową bądź gotowaną stosownie do otrzymanych zaleceń.
Spora liczba opiekunów , z którymi pracuję, przychodzi do mnie z polecenia różnych weterynarzy, albo widzą w moich poradach „ostatnią szansę” na pomoc pupilowi, który jest na określonej diecie zawierającej reklamowane produkty, przeróżne typy surowego pożywienia, a także karmione są jedzeniem według znalezionych w Internecie przepisów.
Ponieważ pies ma nadal problemy zdrowotne, przychodzą szukając profesjonalnej pomocy. W takim przypadku biorę pod uwagę wiele różnorodnych czynników: objawy choroby, przebytą kurację, wiek, a także kilka innych ważnych do opracowania diety spraw i wtedy decyduję, czy na ich podstawie dieta gotowana będzie lepszym wyborem.
Nie znaczy to, że nie doceniam zalet diety surowej albo typu BARF, tylko po prostu sądzę, że precyzyjnie dobrana dieta jest kluczem do powodzenia stosowanej terapii. I jeśli taka dieta pomaga, czyż nie stosować jej powszechniej?
Tu muszę przyznać, że w internecie spotykam o wiele więcej skandalicznie niezbilansowanych przepisów diety gotowanej niż diety surowej. Zwolennicy diety surowej – niektórzy z nich – żywią przekonania, z którymi zupełnie się nie zgadzam. Choć muszę przyznać, że jednak osoby te zapoznały się z zasadami zapewnienia w surowej diecie wszystkich składników odżywczych potrzebnych psu dla zdrowych silnych mięśni, kości i organów wewnętrznych.
Te domowe przepisy doprowadzają mnie do płaczu (tak, łatwo ulegam emocjom w kwestiach mojej pracy). Uważam za zdumiewający fakt, że ktokolwiek, komu leży na sercu dobro psów zaleca gotowane posiłki bez suplementacji wapnia, witaminy D i cynku albo czegokolwiek czego wymaga dany przepis (w zależności od zastosowanych składników).
Od dawna skupiam się na uświadamianiu opiekunów, którzy gotują psom w domu o niebezpieczeństwie nieuzupełniania diety właściwymi suplementami. Retoryka w stylu „z czasem wszystko wróci do normy” zupełnie w tym wypadku nie ma racji bytu.
Sporo osób wzywa do mądrego żywienia psów surowymi produktami.
Dużo mniej głosów nawołuje do uważnego i precyzyjnego karmienia domową dietą gotowaną. Ponieważ stosuję tę drugą dietę w celach klinicznych podjąłem się roli uświadamiania innych ludzi w tej kwestii.
Moja filozofia jest prosta: żeby dieta była naprawdę optymalna musi pokrywać wszystkie składniki odżywcze jakie znamy, w odpowiednich ilościach. Musi też opierać się o składniki najwyższej jakości. Wreszcie, musi być indywidualnie dopasowana do osobnika. Nie jest ważne, że dobrze wygląda na papierze, jeśli konkretny (leczony) pies ma od niej dostać biegunki.
A więc: składniki odżywcze, jakość i indywidualne dopasowanie.
Trzeba pamiętać, że to są podstawy – bardzo ważne, ale nie zapewniające same w sobie dobrego zdrowia psa. Liczą się też inne czynniki jak minerały zawarte w pożywieniu roślinnym i ziołach, dostęp do niezanieczyszczonego środowiska pozbawionego chemii, świeżej i czystej wody do picia, bezstresowego treningu, zapewnienie psu odpowiedniej dawki ruchu – można by tak wymieniać bez końca.
Niestety wielu zwolenników domowej diety skupia się w diecie gotowanej na dodatku tak zwanych „superfoods”, a mniej na doborze składników odżywczych.
Dlatego staram się skupiać na wspomnianych wcześniej trzech filarach diety, które stosuję również w diecie surowej.
Wielu fanów mojego bloga śledzi także moją stronę na Facebooku, gdzie temat diety surowej pojawia się regularnie.
Zdarzało mi się otrzymywać posty i wypowiedzi zwolenników tej diety, którzy w niewybredny sposób podważają moją pracę i moją wiarygodność. Że też nie szkoda im czasu. Mogliby go wykorzystać np. na dokształcanie się w żywieniu psów.
Osoby te odwołują się do niepewnych źródeł, na których nie można według mnie polegać. Źródeł wiedzy o surowej diecie są w internecie tysiące: od trenerów, konsultantów, po strony internetowe i grupy na Facebooku i jakość części z nich jest niestety bardzo dyskusyjna.
Przytoczę tu kilka przykładów (bez podawania źródeł, nie chodzi mi o wyśmianie konkretnych osób, ale o to że przytaczane przez nich informacje są potencjalnie szkodliwe dla psów, które zasługują na lepsze traktowanie).
1) Psy nie potrzebują warzyw/węglowodanów/owoców/ziaren ponieważ są mięsożerne, a mięsożercy nie mogą ich trawić. Naraża to na szwank ich trzustkę i powoduje drożdżycę i inne problemy skórne (Zobacz! Trzy fałszywe stwierdzenia w tej wypowiedzi)
2) Nie ma potrzeby suplementacji domowej gotowanej diety, jeśli tylko jest urozmaicona
(Nie, nie nie i jeszcze raz nie! Mogę to udowodnić)
3) Dlaczego gotować jedzenie, skoro obróbka termiczna pozbawia je składników odżywczych (Nie wiem doprawdy co odpowiedzieć jak spotykam się z taką argumentacją)
4) Suplementy są toksyczne. Wilki nie jedzą suplementów (to zdanie poprzedzało jedno zalecenie, w którym nie było żadnych niemal dodatków poza odrobiną wapnia i fosforu, które z kolei były w większej niż zalecona dawce)
5) Kiedy pies przechodzi z diety opartej na komercyjnej karmie na jedzenie oparte na diecie BARF, organizm psa zaczyna pozbywać się toksyn i zanieczyszczeń (detoksykuje się). Może to trwać tydzień, miesiąc lub kilka tygodni, albo trwać bez końca. Najczęstsze objawy to wymioty, biegunka, zły zapach z pyska i swędzenie. To normalne, że te symptomy występują i nie należy się nimi zniechęcać i kontynuować zmianę diety. (Jasne, będę patrzeć jak mój pies wymiotuje, drapie się i ma biegunkę przez miesiąc lib dłużej, podczas przechodzenia na surową dietę. Żadna zmiana diety nie powinna obejmować takich objawów).
Ok, ok – już przestaję. Jest masa innych powielanych mitów. Wierzymy w nie tak, jak kiedyś wierzyliśmy w Świętego Mikołaja, w Królewnę Śnieżkę i Krasnoludki. Napiszę o tym w przyszłości.
Nie wahajcie się zadawać mi pytania tutaj albo na FB