Kolejny miły list.

Od pewnego czasu jestem zwolennikiem terapii naturalnych. Wiem, że są niezwykle skuteczne, bo sama tego doświadczam. Nie ma nic bardziej doskonałego niż to, co tkwi w naturze, żaden lek syntetyczny temu nie dorówna. Trzeba tylko umieć po to sięgnąć. Właśnie Pani Bogusia umie jak mało kto to zrobić. Od dawna nie miałam przekonania do suchej karmy w tym wypadku Royal Canin, która była gorąco polecana przez weterynarza prowadzącego mojego psa, Tolę. Miała to być karma „świetnie zbilansowana” Nie mając lepszego pomysłu i ufając jednak, jakby nie było, autorytetowi dawałam ją mojemu psu, ale mieszałam też z gotowanym jedzeniem – tu włączyła się intuicja. Teraz już wiem, że trzęsące się łapy, wzgórek pod futerkiem zawdzięcza „świetnie zbilansowanej diecie” Wiem to, bo już po kilkumiesięcznym procesie oczyszczania i stopniowemu wprowadzaniu surowego mięsa, warzyw i suplementów nie obarczonych żadnymi chemicznymi dodatkami, łapy są już w coraz lepszej kondycji, a wzgórek niewątpliwie już nie rośnie, ma tendencje do zmniejszania. Pani Bogusia odpowiadała na wszystkie moje pytania w sprawie diety, a było ich mnóstwo, poświęcając bezinteresownie swój czas. Tola ma już 10 lat, wiem że nie wrócę jej witalności młodego psa, ale wiem, że na pewno poprawię jej jakość życia, unikając pewnie nieuniknionych w jej wieku leków, które usuwają jedynie objawy, a nie przyczyny choroby.

Ubolewam nad brakiem kompetencji weterynarzy, którzy niestety nie mają pojęcia jak powinna wyglądać psia dieta, polecają wysoko przetworzone  karmy pozbawione wszystkiego, co żywy organizm potrzebuje. Nie powinni tego robić, nie wnikam też z czego to wynika – czy z braku wiedzy, czy z braku szacunku dla życia. Pociąga to za sobą konsekwencje w postaci licznych chorób, a przecież są po to by chronić psie życie i jego jakość. Jedzenie to skuteczna profilaktyka, jakby o tym nie wiedzieli.

Dzięki Bogu istnieją tacy ludzie jak pani Bogusia, która dzięki swej intuicji, wielkiemu sercu i wiedzy budowanej przez wiele lat podjęła się tego trudnego wyzwania, uświadamiania nam jak wiele zależy od tego co pies ma w misce. Zadanie to trudne, bo obalające stereotypy w których tkwimy.

Bardzo dziękujemy, że Pani jest :)))))

Wira i Tola

Zawsze powtarzam i będę powtarzać do skutku, że odpowiednia dieta jest kluczem do zdrowia. Przekonały się o tym Tola i jej Pani. Ale tak naprawdę to znowu nie moja zasługa, że sunia
czuje się coraz lepiej. Zawdzięcza to swojej Pani, która postanowiła wziąć odpowiedzialność za jej zdrowie. Moim zadaniem było jedynie przeprowadzenie korekty dotychczas stosowanej diety. Ponieważ Opiekunka Toli  jest zwolenniczką naturalnego podejścia do zdrowia nie bała się zastosować tej metody również w stosunku do swojej suni. I pomału widać rezultaty. Myślę, że i w tym przypadku naturalne podejście do
zdrowia pieska skończy się pomyślnie. Dziękuję Pani za WIELKĄ miłość jaką obdarza swojego futrzastego Przyjaciela. Oby więcej było takich opiekunów.

Serdecznie pozdrawiam.

3 thoughts on “Kolejny miły list.”

Dodaj komentarz