Komentarz do komentarza.

Niedawno popełniłam odpowiedź na komentarz jednej studentki medycyny weterynaryjnej. Pojawił się nowy, takiej treści:

Zaznaczam na początku – wierzę w Pani dobre intencje i jednocześnie nie widzę nic złego w tym, że na swojej działalności uzyskuje Pani jakiś przychód. Choć to, co Pani pisze brzmi sensownie, pozostaje szarlataństwem. Jawi się Pani jako znachor w dziedzinie zdrowia zwierząt towarzyszących. Jak choćby w powyższym komentarzu, w którym podaje Pani całą listę poważnych skutków ubocznych czy też zagrożeń wynikających rzekomo z kastracji suk. Czy wypowiedziach na temat szczepień. Brzmi to wszystko bardziej, niż serio. Jednak nie popiera Pani swoich tez żadnymi odnośnikami do wyników rzetelnych, wiarygodnych badań naukowych. Na podstawie czego, jakich źródeł (!), opiera Pani to, co pisze? Wątpię, żeby przeprowadzała Pani własne badania. Nierozsądne byłoby też stawianie uogólniających tez na podstawie głosów napływających od czytelników czy tym bardziej, własnych, jednostkowych doświadczeń. Powtarza Pani jedynie jak mantrę, najbardziej enigmatycznie jak się da, że swoją wiedzę uzyskiwała latami i wysokim kosztem – to jednak zupełnie nic nie znaczy! Proszę wybaczyć, ale „na sucho”* to się nie broni. *Chodzi mi tu o podejście czysto teoretyczne, naukowe rozważanie tego co Pani piszę – podejście które oddzielić należy tu od ludowych mądrości, czyli tego, co Pani sama albo Pani znajoma albo czytelnik albo X, Y, Z doświadczyła ze swoim pupilem i następnie powiedziała, usłyszała, powtórzyła. Ja rozumiem takie proste założenie – mojemu psu służy, X pisze, że jego suni też, a znajomy wet mi przytaknął – uogólniam, ubieram w formę zaleceń żywieniowych czy też porady lekarskiej i wrzucam. Jednak należy to podkreślić – nie jest to coś, co można nazwać wiedzą z dziedziny medycyny, również w sensie wiedzy o zdrowym i prawidłowym odżywianiu. Są to „fakty”, ale nie fakty naukowe.

Czyli teraz przyszła kolej na Anonima weterynarza lub  fanatyka. Nie mam nic przeciwko temu aby również takie osoby brały udział w dyskusji. Zastanawiam się tylko dlaczego ci ludzie nie podpisują się pod tym, co piszą. Wstydzą się swoich nazwisk? A może wstydzą się tego, że komentują artykuły znachorki, a może nie są do końca pewni tego, że może jednak pisze prawdę?

Dokonam może analizy tego, co  napisał „znawca” tematu.

„Zaznaczam na początku – wierzę w Pani dobre intencje i jednocześnie nie widzę nic złego w tym, że na swojej działalności uzyskuje Pani jakiś przychód.”

Pierwsza sprawa dochód uzyskuje się z prowadzonej działalności, a nie „na swojej działalności”. Ja również nie widzę nic złego w tym, że pobieram opłaty za moją pracę zgodną z moim wykształceniem.

„Choć to, co Pani pisze brzmi sensownie, pozostaje szarlataństwem. Jawi się Pani jako znachor w dziedzinie zdrowia zwierząt towarzyszących. „

Anonimie nie wiem, czy wiesz ale dietetyk jest zawodem medycznym. W klasyfikacji zawodów i specjalności zawód dietetyka umieszczony jest pod kodem 322001.

Opis:

Dietetyk – osoba, która opracowuje oraz przygotowuje różnego typu diety; prowadzi działalność oświatową w zakresie prawidłowego żywienia.

Kwestie dotyczące otwarcia gabinetu dietetycznego regulują: ustawa z dnia 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej (Dz.U. Nr 173, poz.1807) oraz ustawa z dnia 19 listopada 1999 r. – Prawo działalności gospodarczej (Dz.U Nr 101, poz.1178 z późn. zm.).

A kim jest znachor?

wikipedia.org – Znachor to osoba nie posiadająca wykształcenia medycznego, zajmująca się leczeniem ludzi. W swojej praktyce znachorzy często stosują zioła oraz odwołują się do zakorzenionych w różnych tradycjach wierzeń, zaklęć, czarów i zamawiania, postrzegania aury (ciała energetycznego), białej magii oraz radiestezji. Dawniej znachorem nazywano ulicznego sprzedawcę rzekomych „leków”. Uprawianie znachorstwa, w świetle obecnej wiedzy medycznej, jest często krytykowane, przede wszystkim jako działanie mogące opóźnić wdrożenie właściwych i ważnych dla zdrowia i życia pacjenta procedur medycznych.

Od znachora może odróżnia mnie to, że opiekunowie trafiają do mnie wtedy, i proszą mnie o pomoc, kiedy zdrowie ich zwierzaków jest zrujnowane przez nadużywanie leków tak ochoczo aplikowanych przez weterynarzy. Rzadko kiedy trafiają do mnie ludzie, którzy chcą stosować profilaktykę. A właśnie takich bym sobie najbardziej życzyła.

Więc coś tutaj nie pasuje Anonimie …

Znachor czy szarlatan „stawia” własne diagnozy. Ja stosując dietoterapię u zwierząt i ludzi przeprowadzam szczegółowy wywiad, opieram się na wynikach badań oraz diagnozie otrzymanej od lekarza czy weterynarza. Trudniejsze przypadki konsultuję z weterynarzami stosującymi w swojej praktyce metody naturalne.

Czym jest dietoterapia? Dietoterapia to naturalna metoda przywracania zdrowia. Polega ona na zastosowaniu określonej diety w zależności od schorzenia i indywidualnych cech organizmu pacjenta. Właściwie dopasowana dieta jest jedną z najskuteczniejszych i najbardziej naturalnych metod leczenia chorób współczesnej cywilizacji.

Stosuję jeszcze nutraceutyki. Może nie wiesz Anonimie, co to jest, więc pozwolę sobie wyjaśnić.

Nutraceutyki są to substancje naturalnie występujące w żywności, a ich spożycie może pozytywnie oddziaływać na funkcjonowanie organizmu i zmniejszać ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych. Głównym ich źródłem są przede wszystkim produkty pochodzenia roślinnego, a w mniejszym stopniu mikroorganizmy i produkty pochodzenia zwierzęcego.

Nutraceutyki to termin powstały z połączenia dwóch słów: nutrition i farmaceutical. Oznacza on substancje, które mogą być uważane za żywność lub jej część, mogą wspomagać utrzymanie zdrowia oraz dobrostanu organizmu przez optymalizację jego funkcji, a także zmniejszać ryzyko zapadania na choroby cywilizacyjne i zapobiegać im. Według Wildmana nutraceutyk to składnik, który jest elementem wspólnym zarówno dla żywności specjalnego przeznaczenia żywieniowego, żywności funkcjonalnej, jak i suplementów diety. Określenie to obejmuje każdą substancję biologicznie aktywną, która może wzmacniać, osłabiać lub modyfikować funkcje fizjologiczne i metaboliczne organizmu, a tym samym korzystnie oddziaływać na organizm.

Nutraceutyki są obecne na polskim rynku już od dwóch dekad i są to tzw. produkty naturalne. Obejmują one suplementy diety i inne preparaty na bazie roślinnej, które są przeznaczone do konsumpcji, jako składnik diety, posiadające jednocześnie określone właściwości i działanie farmakologiczne.

Produkty te są nabywane szczególnie przez osoby i opiekunów rozczarowanych lekami syntetycznymi. Dzieje się to wtedy, kiedy jedni i drudzy zaczynają myśleć o zdrowiu w sposób holistyczny, tj. taki, w którym dieta ma duży udział w zapobieganiu chorobom (działanie prozdrowotne). To jest dopiero szarlatanizm.

No, na upartego można byłoby zaliczyć dietoterapię do metody znachorskiej bo zaliczana jest do metod naturalnych. Ale weterynarze stosują również dietoterapię choć ta metoda jest ściśle związana ze współpracą z firmami produkującymi karmy dla zwierząt. Gdy udajemy się do jakiejkolwiek kliniki weterynaryjnej można zaobserwować wyposażenie, produkty i plakaty przedstawiające zdrowe i szczęśliwe psy czy koty zajadające się suchymi karmami.  Po takim natłoku informacji weterynarzom jest łatwiej namówić opiekuna na tzw. „zdrowe jedzenie” dla jego pupila.

Żądza większych zysków spowodowała, że weterynarze łamią najważniejszą zasadę : „Przede wszystkim nie szkodzić”. Mimo tej najważniejszej przysięgi, weterynarze nie mają żadnych oporów przed proponowaniem karm, które są szkodliwe dla zdrowia zwierząt.

Poszukując pomocy dla mojej Daszy obdzwoniłam niemal wszystkie kliniki weterynaryjne oferujące usługi dietetyczne. I co? Wszyscy weterynarze proponowali mi suszki.

Kolejna sprawa każdy organizm jest inny i każdy będzie inaczej reagował na podany lek czy sztuczną karmę.

Moja pomoc to przede wszystkim indywidualne podejście do psich i ludzkich pacjentów.

Proponuje holistyczne ujęcie zdrowia, co w praktyce oznacza, że szczegółowo analizuję dotychczasowy jadłospis, ale nie tylko. Biorę pod uwagę również styl życia pacjenta oraz stan jego psychiki. Wiele schorzeń ma, bowiem charakter psychosomatyczny, ale głownie wynika z niewłaściwej diety, nadużywania leków i szczepionek.

Podczas szczegółowego wywiadu ustalona zostaje główna przyczyna złego samopoczucia oraz dolegliwości zdrowotnych. Następnie przedstawiam parę rozwiązań danego problemu. Po czym wspólnie z opiekunem dokonujemy wyboru indywidualnej diety lub kuracji (choć nie zawsze, opiekunowie zdają się najczęściej na mnie), najodpowiedniejszej dla jego zwierzaka, którą otrzymuje opiekun w formie pisemnej. Dodatkowym atutem jest fakt, iż od pierwszej wizyty, przez cały czas okresu powrotu do zdrowia opiekun i jego pupil otoczony jest moja opieką i wsparciem.

Mało tego, kiedy proszę opiekuna o poinformowanie weterynarza, że chciałby zastosować u swojego długotrwale leczonego pupila, naturalne metody( tak postępuje człowiek posiadający zawód medyczny czyli m.in. dietetyk, nie znachor)  żaden jakoś nie oponuje.

Przyznam, że nie wierzę w stosowanie bioterapii i innych zabiegów energoterapeutycznych ale kiedy opiekun czy pacjent informuje mnie, że chce korzystać z takich metod leczenia nie zabraniam tego. Nie krytykuję, nie wyśmiewam, nie poddaję w wątpliwość jego wyboru.

„Jak choćby w powyższym komentarzu, w którym podaje Pani całą listę poważnych skutków ubocznych czy też zagrożeń wynikających rzekomo z kastracji suk. Czy wypowiedziach na temat szczepień. Brzmi to wszystko bardziej, niż serio. Jednak nie popiera Pani swoich tez żadnymi odnośnikami do wyników rzetelnych, wiarygodnych badań naukowych. Na podstawie czego, jakich źródeł (!), opiera Pani to, co pisze? Wątpię, żeby przeprowadzała Pani własne badania. Nierozsądne byłoby też stawianie uogólniających tez na podstawie głosów napływających od czytelników czy tym bardziej, własnych, jednostkowych doświadczeń.”

Anonimie – posiadanie dyplomu nie zwalnia z dokształcania się. Kto nie zdobywa wiedzy i nie jest na bieżąco w tym co robi, pozostaje w tyle. Nauka nieustannie rozwija się. Metody naturalne też.

Zamieszczam link do opublikowanych badań dotyczących  sterylizacji i kastracji. A resztę proszę sobie poszukać albo napisać do wykonujących badania o przesłanie dokumentacji. Nie udostępniam wiedzy osobom, które czekają na gotowe. Trzeba trochę się wysilić. http://journals.plos.org/plosone/article/asset?id=10.1371/journal.pone.0055937.PDF

Co do szczepień. Polecam książkę Dog Vaccine Side Effects –
Are We Vaccinating Dogs Too Much? napisaną przez  Catherine O’Driscoll założycielkę Canine Health Koncern.

Oraz wypowiedzi weterynarzy:

Charles E Loops, DVM, Pittsboro, USA said: „The first thing that must change with routine vaccinations is the myth that vaccines are not harmful. Veterinarians and animal guardians have to come to realise that they are not protecting animals from disease by annual vaccinations, but in fact, are destroying the health and immune systems of these same animals they love and care for”.

 Russell Swift, DVM, Fort Lauderdale, USA, said: „I believe that poor diet and vaccinations are responsible for most chronic diseases. Acute 'diseases’ are discharges of toxins and energy from the body. The 'causative’ germs assist by breaking down toxins and stumulating cleansing. By preventing these discharges, vaccines result in chronic disorders. Injected vaccines preservatives. They implant mutated microorganisms, preservatives, foreign animal proteins and other compounds directly into the system. This is done in the name of 'preventing’ a few syndromes. If an animal is in an optimal state of health, he or she will produce the strongest immune response possible. This response offers protection against all NATURAL challenges. The irony is that vaccine labels say they are to be given only to healthy animals. If they were truly healthy, they would not need them. Those who are not healthy are the most severely damaged”.

Pedro Rivera, DVM, Sturtevant, USA, said: „Vaccinosis is the reaction from common innoculations (vaccines) against the body’s immune system and general well-being. These reactions might take months or years to show up and will cause undue harm to future generations. In our practice, we have seen hypothyroidism, chronic yeast, ear infections, immune-mediated diseases and worsening of them, joint maladies, and behavioural prolems as secondary reactions to over-vaccination.”

 Pat Bradley, DVM, Conway, USA, said: „The most common problems I see that are directly related to vaccines on a day to day basis are ear or skin conditions, such as chronic discharges and itching. I also see behaviour problems such as fearfulness or aggression. Often guardians will report that these begin shortly after vaccination, and are exacerbated with every vaccine.

„In a more general and frightening context, I see the overall health and longevity of animals deteriorating. The bodies of most animals have a tremendous capacity to detoxify poisons, but they do have a limit. I think we often exceed that limit and over-whelm the body’s immune system function with toxins from vaccines, poor quality foods, insecticides, environmental toxins, etc. This is why we’ve seen such a dramatic increase in allergies, organ failures, and behaviour problems.”

 Christina Chambreau, DVM, Madison,USA, said: „Routine vaccinations are probably the worst thing that we do for our animals. They cause all types of illnesses but not directly to where we would relate them definitely to be caused by the vaccine. Repeating vaccinations on a yearly basis undermines the whole energetic well-being of our animals. Animals do not seem to be decimated by one or two vaccines when they are young and veterinary immunologists tell us that viral vaccines need only be given once or twice in an animal’s life. First, there is no need for annual vaccinations and, second, they definitely cause chronic disease. As a homoeopath, it is almost impossible to cure an animal without first addressing the problems that vaccines have caused to the animal, no matter what the species.”

 Mike Kohn, DVM, Madison, USA, said: „Unfortunately our society is in the grasp of a health panacea and this panacea is fuelled by the biomedical and pharmaceutical industries. Vaccinations have become the modern day equivalent of leeching. First of all, introducing foreign material via subcutaneous or intramuscular injection is upsetting to the body’s defense system. In response to this violation, there have been increased autoimmune disease (allergies being one component), epilepsy, neoplasia, as well as behavioural problems in small animals.

„Even though man and animals have been around for thousands of years, formal vaccines were introduced within the last century. Interestingly, the increase in cancer, respiratory disorders (most air quality standards are higher today than in decades past), and autoimmune problems have likewise escalated alarmingly during the previous decade. Vaccines are not the only culprit for these increases; however, I feel they are one of the primary
offenders.”

Kristine Severyn, R. PH., PH.D., Director, Ohio Parents for Vaccine Safety said: „Vaccines are not always effective, safety is unproven, and long-term consequences are unknown. Despite this the government requires their use, resulting in a lack of incentive for drug companies to produce better products. Additionally, mandatory vaccine laws make it impossible to conduct properly controlled studies, so we’ll never know if vaccines are truly safe, as is claimed by the government and medical profession. Similar to other medical procedures, the right of informed consent. i.e., the right to say 'no’, should apply to vaccines.”

Norman C Ralston, DVM, Mesquite, USA, said: ” I think we eventually have to take a look at what is happening to animals because of repeated vaccinations. If you have an animal that within 10 days from the time
he received vaccines falls back into a condition that you’d been trying to clean up for some time, you know what happened. We’re seeing a condition that is being described by some of my colleagues and myself as vaccinosis.We have to recognise it as being there.”

 Stephen R Blake, DVM, San Diego, USA, said: „The idea of annual vaccines is really questionable. There is no scientific basis from what I’ve been able to read. There was a good article in Current Veterinary Therapy a couple of years ago. They did a literature search and the two authors were not 'alternative’ veterinarians, and they could find no scientific basis for annual vaccines. So it’s just being done; there is no real basis for the practice. There are a lot of chronic conditions that develop some time after vaccinating. Some of these conditions that I see are chronic ear infections, digestive problems, seizures, skin problems, and behavioural problems”.

 Nancy Scanlon, DVM, Chino Hills, USA, said: „For those who don’t believe in the concept of long-term vaccinosis, there is plenty of evidence of short term problems. Every time a dog is vaccinated for Parvo, the number of white blood cells in the circulation decreases for a while. This means their immune system won’t work as well during that time. Every veterinarian who has been in practice long enough has seen reactions to vaccines, ranging from lethargy, mild fever, sore neck to vomiting and sleeping for 24 hours, to total collapse and shock. In cats we now recognise that vaccinating with too many vaccines in the same place all the time can causa fibrosarcoma, a nasty cancer. This is officially recognised by the allopathic veterinary community, and if this isn’t a form of vaccinosis, I don’t know what is”.

 Finally, Driston Sherman, DVM, Colombus, USA, was quoted in Wolf Clan Magazine as saying: ” When I was doing primary allopathic medicine, I saw two things. One is that within an hour after the vaccination was given, the animal was having trouble breathing or may have had redness of the skin. The other thing I saw quite often was usually about twelve to twenty-four hours after being vaccinated, animals with fever, loss of appetite, sleeping a lot, sometimes vomitting or diarrhea. Most of those cases usually took care of themselves without any intervention within twenty-four hours.

„Now that I’m doing holistic medicine, it’s really intriguing to look at the medical histories of animals. One case that comes to mind is a cat with a history of these horrible-looking sores that occurred exactly 30 days after being vaccinated – two years in a row. You may want to call that coincidence. I have my suspicions but I can’t say , for sure, what caused these conditions, which is very frustrating.”

 Gary Seymour FBIH DIHom wrote : „Under Israeli law every dog has to receive an anti-rabies vaccination once a year. Within seconds of receiving his first rabies shot, my dog had an adverse reaction and has been ill ever since (a distemper type illness).

„I am convinced that his illness is a direct result of the vaccination he has been given, and deeply fear the results of his vaccination. I see on an almost daily basis in my practice the adverse effects of vaccine poisoning to both childeren and adults. I am a protagonist of the total abolishment of vaccination in both humans and animals. If this short-sighted practice can be curtailed, or even slowed down by your Census, then I offer you my whole hearted support”.

Ale to może też znachorzy i szarlatani? Albo, że są to wypowiedzi weterynarzy ze Stanów, więc ich wypowiedzi nie są ważne i nie liczą się w Polsce.

„Powtarza Pani jedynie jak mantrę, najbardziej enigmatycznie jak się da, że swoją wiedzę uzyskiwała latami i wysokim kosztem – to jednak zupełnie nic nie znaczy!”

Oooo, kto to tu jawi się znachorem i szarlatanem? wikipedia.org Mantra (dewanagari मन्त्र ; od rdzenia man- myśleć, z przyrostkiem –tra wznieść lub ochraniać) – w buddyzmie, hinduizmie i ezoteryce formuła, werset lub sylaba, która jest elementem praktyki duchowej. Jej powtarzanie ma pomóc w opanowaniu umysłu, zaktywizowaniu określonej energii, uspokojeniu, oczyszczeniu go ze splamień. Szczególnie istotną sprawą jest bezpośredni przekaz z ust wykwalifikowanego nauczyciela (guru), gdyż tylko wtedy mantra uzyskuje właściwą moc.

Nie jestem aż tak doskonała aby praktykować buddyzm i inne nauki, a i tobie Anonimie daleko do guru.

Co do opłacania zdobytej wiedzy. Czy to przestępstwo, czy to wysoce naganne mówić o tym, że za wiedzę się płaci. Znam weterynarza, który za rozmowę z opiekunem każe sobie płacić, bo według niego wiedza kosztuje. Fakt płacenie za wiedzę nic nie znaczy ale posiadać ją to WIELKI SKARB.

„Chodzi mi tu o podejście czysto teoretyczne, naukowe rozważanie tego co Pani piszę – podejście które oddzielić należy tu od ludowych mądrości, czyli tego, co Pani sama albo Pani znajoma albo czytelnik albo X, Y, Z doświadczyła ze swoim pupilem i następnie powiedziała, usłyszała, powtórzyła. Ja rozumiem takie proste założenie – mojemu psu służy, X pisze, że jego suni też, a znajomy wet mi przytaknął – uogólniam, ubieram w formę zaleceń żywieniowych czy też porady lekarskiej i wrzucam. Jednak należy to podkreślić – nie jest to coś, co można nazwać wiedzą z dziedziny medycyny, również w sensie wiedzy o zdrowym i prawidłowym odżywianiu. Są to „fakty”, ale nie fakty naukowe.”

Mój blog nie jest przeznaczony dla weterynarzy ani dla studentów weterynarii. I nie będzie pisany naukowo, ani nie będzie w nim „podejścia czysto teoretycznego, naukowego rozważania”, bo zwykli ludzie nie rozumieją naukowego bełkotu. To, co piszę jest przeznaczone dla opiekunów poszukujących innych metod terapii kiedy nie widzą efektów medycyny konwencjonalnej. Takich ludzi przybywa. Boleję nad tym bardzo. I jak mantrę 🙂 będę powtarzać, że nie mam nic do medycyny klasycznej. Ona jest potrzebna jak najbardziej do ratowania życia. To jest fakt bezsporny. I nie podlega to jakiejkolwiek dyskusji.

Blog powstał po to również aby nauczyć opiekunów stosowania profilaktyki czyli zapobiegania chorobom. Weterynarze niestety tego nie mają w swojej ofercie.

Póki co będą  zdarzać się takie komentarze. Przeciwnicy naturalnych metod czyli w tym przypadku dietoterapii i weterynaryjnych naturalnych nutraceutyków, będą trwać przy swoim stanowisku tak długo, aż… nie uwierzą :). Nie spodziewam się bowiem po nich ani samodzielnego myślenia, ani tym bardziej wyciągania wniosków z tego, co już jest znane i mierzalne. Uwierzą dopiero wtedy, gdy w oficjalnie uznanych magazynach, oficjalnie uznany autorytet (najlepiej kilku naraz, żeby czuć się raźniej) opisze (a może pozwoli się mu opisać?) kompletny mechanizm działania naturalnych terapii.

Z wdzięcznością…

11 thoughts on “Komentarz do komentarza.”

  1. Mój mały kociak jest ofiarą nadmiernego stosowania antybiotykoterapii (3 krotne długotrwałe podawanie antybiotyków w ciągu 3 miesięcy) i nieadekwatnych szczepień (np.: na wściekliznę). Żaden z objawów podczas leczenia antybiotykami nie ustąpił na dłuższy okres lub nie ustąpił wcale. Obecnie kotek ma totalnie rozchwiany układ odpornościowy i grzybicę (ujawniła się podczas ostatniej antybiotykoterapii):( Na szczęście jesteśmy na dobrej drodze i po pierwszym samodzielnym zwalczeniu infekcji stosując jedynie immunosymulatory (choć nadal kupowane u weterynarza). Chętnie stosowałbym naturalne substancje w leczeniu, ale żaden weterynarz nie udziela takich informacji. Nonszalancja niektórych weterynarzy jest powalająca. Potrafią podczas wizyty podać zwierzakowi jakiekolwiek leki w zastrzykach, nie uprzedzając właściciela i nie informując o skutkach ubocznych.

  2. Mój pies ma w tej chwili 2 lata. Przez prawie rok był leczony antybiotykami i sterydami z powodu częstych biegunek. Ostatnio przez 2 miesiące weterynarz zalecił podawanie antybiotyku. Mój pies czuł się coraz gorzej. I coraz bardziej chudł. Trafiłam przypadkiem na blog Pani Bogusi szukając pomocy dla mojego Freda. I otrzymałam pomoc. Pani Bogusia nie obiecywała cudu, organizm psa jest wyniszczony przez leki. Ale powoli Fred wraca do zdrowia i ja też wracam do równowagi psychicznej. Biegunki ustały dzięki domowej gotowanej diecie (potem „przejdziemy” na surowe jedzenie). Bałam się od razu zastosować surowe potrawy. Pani Bogusia poleciła ziołowe ekstrakty na chorobę Freda. Podaję również probiotyki. Jestem dobrej myśli. Wiem teraz, że nie zawsze potrzeba faszerować psa lekami, kiedy można pomóc mu inaczej. I nawet niech Pani Bogusia będzie znachorem. Najważniejsze, że pomogła mojemu psu. Beata Z.

  3. Taka osoba jak Pani Bogusia to skarb dla psich opiekunów. Sama wiele skorzystałam z tej wiedzy.Artykuły są bardzo cenne. Ale jeżeli Pani dr. ma wątpliwości to niech zacznie poszerzać wiedzę . Pionierką w pomaganiu ileczeniu zwierząt była J Bairacli Levy poleca też książkę CZARNA KSIĘGA karmy dla zwierząt dr. Hans-Ulrich Grimm. Jaczekam na następne artykuły Pani Bogusi. Pozdrawim

  4. Nie sposób przejść obojętnie obok tego komentarza od "nie wiadomo kogo"? Czy osoba która to napisała, zadała sobie choć trochę trudu i zapoznała się z blogiem Pani Bogusławy i komentarzami od wdziecznych właścicieli za uratowanie zdrowia i życia pupili? A może jakaś nieudolna konkurencja? Pani Bogusławie jak zwykle nie zabrakło kompetencji. Upubliczniony tekst i rzetelna odpowiedź.Pani Bogusławo gratuluję cierpliwości, bo mi ten komentarz podniósł ciśnienie. Mam dwie suczki, jedną schroniskową. Teraz mają dzięki Pani "końskie zdrowie ". Nie wiem gdzie bylibyśmy gdyby nie blog? Pewnie w klinice weterynaryjnej z coraz to większym zapasem lekarstw które maskuja objawy. Jeszcze raz dziękuję za zdrowie moich małych przyjaciół.

  5. Ja również przyłączam się do tych pozytywnych komentarzy. Gdyby nie blog Pani Bogusławy i ten ogrom fachowych informacji , to zapewne moje psy skończyłyby jak większość – na chrupkach ! A w końcowej wersji u weterynarza z całym bagażem różnych chorób. Podam przykład ze swojego podwórka: W naszej rodzinie sa 2 psy w typie labradora . Jeden jest moj a drugi był syna . Mój … z racji tego ,ze wcześniej zainteresowałam się surowym jedzeniem i nawiązałam kontakt z Panią Bogusławą jest zdrowym pełnym energii psiaczkiem .Natomiast pies syna , karmiony był suszkami i ciągle z czymś miał problem!A to biegunki , które kończyły się podaniem antybiotyku! A to problemy z gruczołami okołoodbytowymi , a to wymioty , angina , grzybica ucha. Po prostu masakra!! Od 3 miesięcy pies syna mieszka z nami . I od razu przestawiłam go na BARF , włączyłam zalecane przez Panią Bogusławę suplementy i PIES JEST JAK NOWY!! Skończyły się biegunki , infekcje , gruczoły się wspaniale oczyszczają! Tak więc ten blog i zgromadzona w nim potężna ilość wspaniałej wiedzy jest dla nas – psich opiekunów czymś NIEOCENIONYM!! To tyle w temacie "niekompetencji Pani Bogusławy "

  6. Od wielu lat staram się karmić swoje psy tak jak siebie, ale dopiero kilka tygodni temu trafiłam na pani bloga.Bardzo się z tego cieszę – póki co mam suczki zdrowe, ale jednak okazało się, że ich dieta pozostawiała wiele do życzenia. Wprowadzamy właśnie książkę kucharską w życie, i pozostajemy tymi klientami "wyżyczonymi"- czyli profilaktykami. A leniwym studentom weterynarii bałwochwalczo i bezkrytycznie słuchających wykładowców mówimy ciepłe ogarnijcie się i używajcie mózgu, to nie boli 🙂

  7. Ot i "przemadrosc" młodych, gniewnych… Otwarty umysł i krytyczne myslenie nie opiera sie tylko na tym, co podawane do głowy podczas studiów… Autorka pewnie wie, ile publikacji naukowych pi latach zostało obalonych, zmienionych, usuniętych… Nasza wiedza rozwija sie… Niestety nijak nie rozumiem tej wyniosłości naszych przyszłych medyków… Problem jest gdzieś w programie… Nie jesteście wybrańcami – macie uczyc sie całe zycie, nie zamykać sie na nic… Wiedziec, ze zdrowie to nie tylko brak choroby. Medycyna chińska – 2 tysiące lat – i stoi naturalnymi składnikami… Co w tym złego? Nikt tu nie podważa zasadności leczenia chorób ciężkich… Chodzi o to, by lekarze łączyło wiedzę o lekach z wiedza o holistycznym podejściu, higienie zdrowia i życia, diecie, ziołach… Dlaczego te ogromne nauki maja pozostawać w stanie wojny? To głosy takie, jak Pani do tego nawołują…

  8. Wygląda na to, że moja intuicja odnośnie szczepień psiaka się sprawdziła. Moja Saba (dog niemiecki) ma już 10 lat i przeszła w swoim życiu jedynie pierwsze podstawowe szczepienia. Jak na psa olbrzyma trzyma się na prawdę dobrze. Stawy jej trochę nie domagają, jak długo stoi to lekko kuca. Niestety przeszła w swoim życiu nagłą sterylizację ponieważ miała ostre ropomacicze. No i ma aktualnie dwa guzki, które bardzo powoli rosną ale raczej nie są złośliwe i w tym wieku nie ma co wycinać. Jednego na głowie miała wyciętego w wieku lat 7.
    Jeśli cokolwiek się z nią działo to dostawała leki ziołowe z racji tego, że jestem zielarką i mamy rodzinny sklep zielarski od wielu lat 🙂
    Wyrosła na jedzeniu domowym. Głównie na rosole z kurzych łapek. Później już jadła suchą karmę plus jakieś dodatki, a to jajko a to jogurcik, jakieś warzywka. 🙂

    A od dwóch dni w naszym domu mieszka 9 tygodniowy nowofundland i takim sposobem trafiłam tutaj ponieważ cały czas zastanawiam się jak go karmić.

Dodaj komentarz