Moje Psie Szczęście urodziło się 30 czerwca 2010 roku. W wieku 7 tygodni maleńka kluseczka przyjechała do swojego nowego domu. Jechała pociągiem – była to jej pierwsza podróż w życiu. Zniosła ją bardzo dzielnie.
Teraz też dzielnie zmaga się ze swoimi chorobami.
Bezmyślni hodowcy skojarzyli ze sobą dwa obciążone chorobami genetycznymi psy. Chcąc osiągnąć korzyści finansowe sprzedawali szczenięta z tego skojarzenia jako wartościowe osobniki oszukując w ten sposób nabywców. Wśród nich znalazłam się również ja.
O pierwszej chorobie dowiedziałam kiedy sunia w wieku 18 tygodni została zbadana i prześwietlona w kierunku dysplazji. Badanie RTG potwierdziło diagnozę. Przyznam, że był to dla mnie ogromny szok, nie wiedziałam co nas czeka, myślałam o najgorszym, że Daszeńka będzie cierpiała, że nie dożyje kilku lat…
Zaproponowano mi zespolenie spojenia łonowego oraz Pectinectomię czyli przecięcie mięśnia grzebieniowego. Byłam przerażona, bałam się poddać jakiemukolwiek zabiegowi takie maleństwo.
Zdjęcia RTG wysłałam do dr Siembiedy, który potwierdził genetycznie uwarunkowaną dysplazję. Decyzję o wyrażeniu zgody na przeprowadzenie zabiegu pozostawił mnie. Nie zgodziłam się na operację. Aby upewnić się, że postąpiłam dobrze wysłałam zdjęcia do dr Janickiego – specjalisty od dysplazji. On również potwierdził diagnozę dr Siembiedy. On też był przeciwny przeprowadzeniu zabiegu.
Powiadomiłam o chorobie hodowcę. Jak myślisz, co usłyszałam? Usłyszałam, że dysplazja u Daszeńki jest spowodowana moim zaniedbaniem. Hodowca zapomniał lub nie przyjął do wiadomości dwóch słów – uwarunkowana genetycznie.
Atopowe zapalenie skóry jest to genetyczna choroba psów. Stwierdzono, że atopikiem jest każdy pies, u którego jest dziedzicznie zaprogramowana silna odpowiedź immunoglobulin IgE na antygen (alergen).
To druga choroba, która ujawnia się podstępnie w 6 miesiącu życia Daszki. Zaczęła się od niewinnego zapalenia ucha – tuż przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia. Wizyta u weterynarza kończy się przepisaniem kropelek do stosowania do uszka. Stan zapalny szybko ustępuje. Ale w styczniu 2011 roku sunia zaczyna interesować się łapkami. Wygryza je i liże. Zaczyna też się drapać.
Przewertowałam Internet w poszukiwaniu przyczyny. Wyczytałam, że to może być nerwicowe, z nudów, może to być wtórne zakażenie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to atopia.
I tak w żyłyśmy nieświadomości do sierpnia. Regularnie co 2 miesiące dochodziło do zapalenia uszka. Wizyty o weterynarza, kropelki, sterydy. Zmiana karm. Nic nie przynosiło efektów. Doszły do tego jeszcze biegunki. Co prawda zdarzały się wcześniej , ale nie były tak silne.
Ponieważ diety weterynaryjne ani bytowe nie poprawiają stanu zdrowia Daszeńki, decydujemy się na dietę BARF. I w tym przypadku dieta ta nie spełnia swojego zadania. Przyznaję, że gryzienie łap i skóry uspokaja się ale nie zapalenie uszka.
W sierpniu, w bojowym nastroju, idę do weterynarza i żądam kategorycznie przed podaniem kolejnych kropelek, badań i znalezienia przyczyny naszych dolegliwości.
Umawiamy się na wizytę, pobranie krwi i po tygodniu wyrok – atopia. Sunia jest uczulona na roztocza kurzu, roztocza magazynowe, grzyby i pleśnie. A więc praktycznie nie może jeść niczego. Dochodzi do silnej biegunki, pies jest tak słaby, że powoli zaczynam myśleć, że to koniec.
To moje serce. Najukochańsze, wypieszczone. Suniu walcz! To nie może być koniec! Piesku mój…
Powiadamiam tym razem na forum hodowców o stanie zdrowia psa i co czytam? Jak myślisz? Zacytuję może: „„Po dwóch latach demolowania zwierzęcia może mieć pani pretensje tylko do siebie, bo zdrowego szczeniaka można zdemolować nawet nieodpowiednim żywieniem. Żałuje tylko że sunia trafiła do tak niezrównoważonej emocjonalnie osoby jaką jest pani”.
Jesteśmy więc pozostawione same sobie.
Znowu wędrówka po Internecie. Tym razem – poszukiwanie lekarza. Odwiedzam portale, pytam się ludzi, proszę o pomoc.
Znajduję wspaniałego lekarza ze Szczecina Jacka Ostaszewskiego i doświadczonych, kochających swoje psy hodowców. Oni radzą mi przejście na dietę eliminacyjną czyli gotowana wieprzowina, ziemniaki, warzywa(marchew, pietruszka i seler) i łyżka oleju.
Doktor Jacek proponuje nam, terapię izopatyczną ponieważ nie chciałam zgodzić się na leczenie sterydami, które zniszczyłyby osłabiony organizm suni. Bez wahania godzę się na izopatię.
Dieta eliminacyjna i izopatia powoli przywracają suni życie. To bardzo kosztowna terapia, ale gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzję nie zawahałabym się ani sekundy.
Niestety to nie koniec naszej historii.
Terapia atopii trwała od października do marca tego roku. Jesteśmy zdrowe, to znaczy nie mamy zapalenia uszu, drapiemy się sporadycznie.
Niestety alergie to uważanie na wszystko co je pies -ogólnie-ciągły stan gotowości.
Niestety naprzemiennie trwające luźne wypróżnianie wskazuje jeszcze na problemy zdrowotne Daszeńki.
Za radą przyjaciół hodowców zgłaszam się do lecznicy z prośbą o pobranie krwi w kierunku hyperurikozurii HUU – choroby genetycznej.
Czekamy…To najgorszy tydzień… Niestety i tym razem los nie okazał się łaskawy. Sunia jest chora na HUU. Zawdzięcza to nieodpowiedzialnym ludziom, nieodpowiedzialnym hodowcom.
Oczywiście zawiadamiam hodowców o chorobie. Jak myślisz, co usłyszałam? Przeczytaj:
.„HUU (imienia psa nie podam, bo on jest niczemu nie winien) skończył 9 lat ma się dobrze i przeżył swojego ojca. Huu huu haahaa. Jestem ciekaw na jakiej podstawie pani twierdzi że nasze psy są nosicielami czegoś skoro badania to wykluczyły”.
No cóż. Zostałam jeszcze oszustką. Pan hodowca nie ma niczego sobie do zarzucenia. I w ogóle, jak śmiałam zwracać się do niego z takimi bzdetami.
O HUU, alergii, dysplazji, o sposobie odżywiania i suplementowania w tych dolegliwościach będę pisać w miarę zdobywania doświadczenia.
Jeżeli w hodowli używasz INBREEDOWANYCH psów, które posiadają wady genetyczne, to oznacza, że jesteś hodowcą świadomie godzącym się na powielanie tych wad, UTRWALANIE ich i PRZENOSZENIE NA KOLEJNE PSY . Niszczysz rasę, a masz czelność nazywać się hodowcą.